ULUBIONE ALBUMY 2022 ROKU | Pozycja 13: Daniel Rossen – You Belong There

Ze wszystkich scenariuszy dotyczących mojego (nie)rozdania nagród, ten o wślizgnięciu się do niego solowego członka 20-letniego zespołu indie rockowego, jest jednym z najmniej prawdopodobnych. Daniel Rossen, muzyk rozpadającego się Grizzly Bear, już dekadę temu dał nam małą podpowiedź, odnośnie do tego, jakie rytmy naprawdę grają w jego głowie, za pośrednictwem epki Silent Hour/Golden Mile.

Małą, ponieważ omawiane przeze mnie You Belong There, to nie żadna indie-folkszczyzna, a jawna, zamaszysta próba dołączenia do grona gitarowych bardów wczesnego XXI wieku. Od materiału AŻ ŚMIERDZI inspiracjami święcącego triumfy w pierwszej połowie lat 70. nurtem magicznie wykręconej piosenki autorskiej i chętnie podzieliłbym się z wami konkretnymi porównaniami, gdybym tylko ów nurt wystarczająco zgłębił.

Słowo „magicznie” ma tu dla mnie spore znaczenie. Jeśli twoja wizja rocka jest progresywna, widzę ciebie jako kogoś, dla kogo piękno muzyki objawia się w podobny sposób, co piękno wizualnych przedstawień wybranych problemów matematycznych. Jeśli twoja wizja muzyki z okolic folkowych jest progresywna, od razu zadaję sobie pytanie, czy nawiedził cię anioł, czy może raczej demon. Słuchając You Belong There, odnoszę wrażenie, że jestem świadkiem walki obu tych nadprzyrodzonych bytów.

Melodie na płycie podążają drogą staroszkolnej muzyki progresywno-psychodeliczno-barokowej, takiej powstałej w czasach, kiedy określenia „progresywny”, „psychodeliczny” i „barokowy” były do pewnego stopnia synonimiczne. Rossen przyciemnia swoje utwory w sposób prześliczny – a może bardziej przyziemnie – w moim guście, tak, jak ja przyciemniam własne. Podczas odsłuchu zwróćcie uwagę na to, jakich następujących nutek (szczególnie w kadencjach) się spodziewacie i rozkoszujcie się tymi wszystkimi zmyłkami.

Nie można do końca stwierdzić, że duch nawiedzający tę muzykę obudzi w tobie diabła. W tym szaleństwie na wierzch często wyłazi perwersyjna błogość i spokój. Rossen powtarza tutaj małą prawdę na temat muzyki psychodelicznej, która mówi, że bad trip jest tylko wtedy, kiedy tego wszystkiego nie rozumiesz. Mnie nie pytaj, ja nietrzeźwy potrafię odnaleźć się w muzyce z popierdoleńczej fazy Tima Buckleya (Lorca, Starsailor).

Cała ta magia jest jednak podatna na czynniki zewnętrzne. You Belong There to płyta silnie podatna na moje osobiste zmiany atmosferyczne. Na każdy dzień, kiedy potrafię ją przyswoić w całości jak siedmiolatek Big Milka po niedzielnej mszy, przypada dzień, kiedy czuję, że jej ciężar gatunkowy mnie przerasta. To nie jest twój seans na odreagowanie po wyczerpującej pracy, a na ten kiedy jesteś w Stanie Gotowości. Jesteś?

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s