Tool

Fear Inoculum | 2019 | progresywny metal | 4/10
Po przesłuchaniu nowego Toola od idei słuchania nowego Toola bardziej zniechęca mnie idea pisania o nowym Toolu. Najgorsze za mną, to mogę sobie tak myśleć, ale serio – argument, że produkt nudny i nieinwazyjny jest gorszy od krzykliwie złego, nie potrzebuje obecnie już żadnej dodatkowej obrony.

Fear Inoculum nie odpowiada na pytanie „co oni robili przez te 13 lat?”, a zamiast tego wywołuje kolejne, takie jak „czemu czekali z tym tylko 13 lat?”. Nic bowiem nie wskazuje na to by szedł za tym jakiś artystyczny przełom, czy „dorośnięcie” do wagi wydarzenia. Cały album rzeczywiście brzmi jak odrzuty z poprzednich albumów. Od strony kompozytorskiej utworom zupełnie brakuje dynamizmu – motywy rozwijają się bez puenty, a markowe „połamane rytmy” są tak generyczne, że właściwie w zupełności sprawiają wrażenie obcowania z czymś najnormalniejszym w muzyce popularnej, a nie mającym zadawać wyzwanie wielbicielom liczenia metrum. Wszystkie instrumenty brzmią dokładnie tak samo jak kiedyś, tylko wokal Keenana wydaje się być wyssany z dawnego gniewu. Miks jest płaski tak jakby przez omyłkę do obiegu puszczono jedną z jego pierwszych wersji.

I w całej swojej marności jest to płyta, przy której nie będę mógł się negatywnie emocjonować, a jedynie głupio gapić się w pustkę.
02.09.2019