Motomami | neoperreo/art pop | 2022 | 6/10
Pamiętam jak w 2018 ludzie rozmawiali o El mar querer. Możliwe, że gdybym wtedy zakwalifikował się do dyskusji, to dzisiaj bym jej nie kontynuował. Powód tego byłby taki, że Rosalía mnie wkurwia. Ale tak autentycznie i serdecznie. Przygotowawczo pochyliłem się nad debiutem oraz wspomnianym wcześniej ELMAREM i w trakcie odsłuchu niemożebnie wykrzywiałem się na twarzy. Po trochu z niezrozumienia jak znajomi melomani punktujący wokalistki z egzaltowanym, większym niż świat głosem z łatwością przyswajają muzykę Hiszpanki, ale jednak w większości z tego, no, egzaltowanego, większego niż świat głosu. I to nie jest tak, że ja sobie posłuchałem, zrozumiałem, powiedziałem, że nie dla mnie i odszedłem. O nie, ja się rozemocjonowałem, ułożyłem w głowie, że złe, a „jasnej strony” szukałem w fakcie, że takie wylewające się w centrum dyskursu kleksy nadają ogólnemu krajobrazowi muzycznemu upragnionego przeze mnie kolorytu i zróżnicowania.
Ale jak już tak daleko zaszedłem, to czemu mam teraz rezygnować? Zabrałem się zatem za Motomami. Występująca na okładce jedynie w kasku motocyklowym Rosalía wysyła nam dwa sygnały. Pierwszy z nich to „pokażę wam coś więcej” (super) i „robię zwrot w kierunku muzyki urban” (hiper). Już po pierwszej minucie odsłuchu dotarło do mnie, że w obu przypadkach nie jest to żadna zmyłka. Nie jest to żadnym zaskoczeniem, ale okazuje się, że Rosalíi od zawsze brakowało bitowości i tego pierwiastka funu. Tak, główna bohaterka wciąż miłuje się we wpierdalaniu tych swoich melizmatów tam, gdzie ich nie trzeba, ale taneczne podkłady wprowadzają tutaj zdrową równowagę, a nie, tak jak na poprzednich przykładach, podkreślają to, z czym mam kłopot. Oczywistym jest zatem, że powolne utwory pozbawione bitów przywołują mi złe wspomnienia i wypadają dla mnie po prostu słabo. Cieszę się jednak, że nareszcie po liście argumentów za tym, że aranż akustyk + wokal jest bardziej nieznośny niż fortepian + wokal (Los ángeles) i dotkliwym przypomnieniu nagrań suchych jak wiór renesansowych mszy na studiach muzykologicznych (El mar querer) przyszło mi usłyszeć płytę Rosalíi, przy której da się czasem dobrze bawić.
21.04.2022