Playboi Carti

Whole Lotta Red | 2020 | trap | 8/10

Jest to produkt powstały na bazie wielu substancji. Między innymi kodeiny, MDMA i cukru. Ten ostatni i nie tylko on, ewidentnie przyjmowany był drogą nosową (no nie ma wytłumaczenia) a skutki tej praktyki odkrywamy przeważnie w kolejności odwrotnej do chronologicznej. Najpierw zjazd, potem spływ, dopiero potem konsumpcja. No, struktura tego albumu jest zupełnie POKIĆKANA, ale jeden luk na executive producer taga wyjaśnia sprawę i psioczenie możecie sobie wsadzić wiecie gdzie. Ale wszystko to i inne to jest przednia straż, siła wyższa; przyszłość do ciebie gada – jak nie kumasz, to nie kumasz, widzimy się za rok, może zmądrzejesz. Po agresywnej, no właśnie, spływowej nawijce (dajcie mu, kurwa, wody, chłopak się zamęczy) wchodzi jakiś melodyjny sugar glider, po niebiańskich syntach łeb miażdży ci KONSTRUKCJA PRZEMYSŁOWA; Pi’erre rzuca ci kółko z kaczuszką żebyś, kurwa, PŁYWAŁ; Kanye na początku wtrynia się na kawałek, nie chce puścić beata i zdaje się, że trzeba go ściągać siłą; snippety i wyszlifowane leaki robią tu za pełnoprawne kawałki… BO NIMI SĄ, LAMUSIE. Upadek gramatyki, flary w radiowozie, w 1:22 słychać strzały; jeszcze kiedyś se będziesz smęcił o prawdziwych czasach Jumpmana, a na razie MY STOIMY TAM GDZIE WTEDY, ONI TAM GDZIE STAŁO TACO.
15.01.2021, pozycja 7. na liście ulubionych albumów 2020 roku