
Obecność tego zawodnika na mojej liście jest zasługą, będącego na bieżąco ze wszelkimi premierami jak mało kto, użytkownika bladyrasta, który postanowił mnie otagować pod powyższym znaleziskiem. Skubany dobrze wie, do jakiej kliki się zaliczam, bo miękka syntezatorowa muza to moje core’owe terytoria.
Choć Brothertiger wywodzi się z oryginalnej sceny chillwave’owej (lato 2009, pamiętamy xoxo), chillwave to nie do końca dokładne określenie dla self-titled. Płyta ta jest bardzo udaną próbą kompleksowego odtworzenia stylu sophisti-popowego. Kompleksowego, bo sophisti są tutaj nie tylko elegancki aranż i brzmienie, ale też elegancki sposób pisania piosenek. Pojawiająca się miejscami charakterystyczna harmonijka zdradza inspirację Prefab Sprout z okresu Jordan: The Comeback.
W swoim pastiszu Brothertiger nie ogranicza się jedynie do sophisti. Czasami pojawiają się tutaj żywsze rytmy rodem z new jack swingu, a na takim „Summer Wave ‘98” mamy już bit downtempo. „Heaven” z kolei od pewnego momentu powtarza groove „Everybody Wants to Rule the World” Tears for Fears.
Dla mnie Brothertiger jest przede wszystkim doświadczeniem estetyczno-zmysłowym. Potężna lawina syntezatorowych dźwięków przenosi mnie do wirtualnego świata wewnątrz Yamahy DX7. Tam zwiedzam cyfrowe krajobrazy do momentu, kiedy instrument zaczyna topić się od intensywności działania. Ja razem z nim, aż w końcu elektroniczna fala zmywa mnie z powrotem do rzeczywistości.