
Realizując złożoną samemu sobie obietnicę podzielenia się słowem na temat KAŻDEJ ukochanej płyty z ostatniego roku, na różne sposoby weryfikujesz swoje zdolności do pisania. Większość z twoich zdolności powinno dotyczyć sztuki opisu, docierania do sedna sprawy, ale niektóre dotyczą okrężnictwa, sprawnego wypływania poza zbyt głęboką wodę.
Jako prowadzący musisz robić szoł niezależnie od otrzymanego materiału, a gdy ten nie napełnia cię twórczą energią, musisz uciekać w prestidigitatorstwo lub skończyć, jak prezenter telewizyjnego Sylwestra, z którego twój stary pijany zawsze ciśnie. Bo co innego możesz zrobić, gdy twoim najcelniejszym sposobem wyrażania emocji jest uśmiechanie się, podrygiwanie ciałem i komentowanie „teraz słuchaj, to jest zajebiste”?
Musisz jakoś sprawić, by wyszło z tego coś więcej niż samo wskazywanie palcem. Sample wokalne? Wspaniałe, doskonale cięte. Bity? Niesamowite, uzależniające. Synty? Wyśmienite, kosmiczne. Może wskazywanie jeszcze bliżej pomoże? Możesz wspomnieć o magicznej robocie ciszy na pierwszym utworze albo imponującym, gumowym brzmieniu basu na dziesiątym. Tego może starczy na jeden akapit, ale to czym wypełnisz kolejne pozostawiam już tobie.