
Nie wytrzymam już. Moja skrzynka pocztowa jest zapchana listami, których treść brzmi z grubsza tak: „Drogi Disco, dlaczego jesteś tak nastawiony przeciwko art popowi? Czy nie dopuszczasz opcji, wedle której muzyka popowa służy nie tylko zaspokajaniu potrzeb niższych, ale i wyższych?” Po pierwsze, nie nazywam się Disco, a Bartosz, a po drugie – nevermind the bollocks, here’s Jockstrap.
Pierwsze spotkania nie należały do najłatwiejszych. Co się dzieje na tych epkach? O co wam chodzi? Tu komputerowe łyju-łyju, tu muzyka z windy, a tutaj jakieś szuru-buru MIAZGOTY z zasranym Injury Reserve. Całe szczęście, na debiutanckim albumie I Love You Jennifer B lekcje zostały odrobione z nawiązką.
Już po pierwszym odsłuchu płyty nie da się uniknąć wrażenia, że mamy do czynienia z projektem planowanym jako dzieło wysokiej wagi. Zarówno eklektyczny dobór gatunków oraz stylów, jak i wyważone ich splatanie, sprawiają, że do nagrania bardziej pasuje przymiotnik „klasyczne” niż „awangardowe”. JOCKSTRAPSI mają tutaj już więcej wspólnego ze Sweet Trip niż 100 gecs.
A najlepsze jest, że oni właściwie potrafią pisać zajebiste piosenki. Wspaniałe zwroty akcji, to całe skakanie od glitch-dustrialu do kołysanek na akustyku działa, bo jest kompozycyjnie bogate, ale sprzyjające słuchaczowi w rozpoznawaniu wzorów. I jeszcze jedno – znajdźcie mi w muzie z 2022 roku takie wzruszające zaśpiewy, jakie dostajemy od wokalistki Georgii Ellery w chociażby takim epickim „Concrete Over Water”. No nie znajdziecie.
I Love You Jennifer B to fascynujący album. Nie jest leniwym, chaotycznym strumieniem świadomości, a naprawdę przemyślaną muzyczną opowieścią, której każdy rozdział-piosenka ma coś nowego i innego do powiedzenia. Nie spodziewałem się, że możemy otrzymać tak ciekawą muzykę od zespołu mającego członkowskie powiązanie z kolektywem Black Country, New Road.